Gaza i Palestyna | Historyk: „Dziś nie chodzi o „prawo Izraela do istnienia””
Przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, Josef Schuster, niedawno oświadczył, że Partia Lewicy, przyjmując „Deklarację Jerozolimską o antysemityzmie” (JDA), otwiera drzwi lewicowemu antysemityzmowi. Co Pan o tym sądzi jako historyk i badacz Holokaustu?
Wolałbym zignorować uwagę pana Schustera, której, mam nadzieję, teraz żałuje. Moim zdaniem prawdziwe pytanie jest zupełnie inne: Co dzieje się w Niemczech, że tak bezpodstawne i nieodpowiedzialne oświadczenie jest po prostu akceptowane? Jak Żyd może oskarżać tylu innych Żydów, którzy popierają Deklarację Jerozolimską, o antysemityzm? Pan Schuster i dyskurs polityczny w Niemczech najwyraźniej rozróżniają „dobrych Żydów” takich jak pan Schuster i „złych Żydów” takich jak ja – to znaczy, między prawowitymi formami żydowskości i fałszywymi, nielegalnymi. Mogę jednak powiedzieć, że jako Żyd i Izraelczyk – obywatel kraju, w którym spędziłem całe swoje życie – widzę swoją żydowską tożsamość odzwierciedloną w wartościach Deklaracji Jerozolimskiej i nie jestem w tym odosobniony. 375 naukowców – w większości Żydów – podpisało JDA, a w Niemczech i na świecie jest wielu Żydów, którzy myślą podobnie jak my. I na to również nie potrzebuję pozwolenia pana Schustera. Moim zdaniem, przejmując JDA, Die Linke zobowiązało się do kontynuowania dumnej niemiecko-żydowskiej tradycji humanizmu i krytycznej refleksji, reprezentowanej przez Hannah Arendt, Theodora W. Adorno, Kurta Tucholsky'ego i wielu innych. Jak zapewne wiecie, niedawno wysłaliśmy otwarty list do partii Die Linke, podpisany przez 50 badaczy, z których większość to Żydzi, w którym popieramy decyzję partii. Pan Schuster reprezentuje inną tradycję żydowską, która jest również prawowita, ale znacznie bardziej konserwatywna i reakcyjna.
Rząd Izraela popiera definicję antysemityzmu przyjętą przez Międzynarodowy Sojusz na rzecz Pamięci o Holokauście (IHRA). Dlaczego ten spór definicyjny jest tak istotny?
Z izraelskiego punktu widzenia funkcją definicji IHRA jest ochrona Izraela przed krytyką. Izraelski filozof Adi Ophir ujął to kiedyś w ten sposób: Definicja IHRA jest izraelską dyplomatyczną „Żelazną Kopułą” (izraelski system obrony powietrznej, przyp. red.). Izrael i jego zwolennicy mają ogromne trudności z uzasadnieniem swojej polityki wobec Palestyńczyków. Okupacja, budowa osiedli, aneksja, apartheid i czystki etniczne dokonywane przez państwo, armię i osadników, które przez lata kształtowały rzeczywistość na Zachodnim Brzegu, czy też ludobójcze mordy, jakie mają obecnie miejsce w Strefie Gazy, nie mogą być usprawiedliwione niczym. Dlatego też podejmowane są próby przekierowania dyskusji na kwestię antysemityzmu. Zamiast rozmawiać o tym, co się dzieje, dyskutujemy nad tym, czy mówienie o tym, co się dzieje, jest antysemityzmem. To jest wielki „sukces” definicji IHRA. Poza tym Izrael nie jest szczególnie zaniepokojony antysemityzmem. Wręcz przeciwnie, kraj ten chętnie sprzymierza się z antysemickimi partiami globalnej prawicy, dopóki popierają one politykę Izraela. Pierwszym, który bronił Elona Muska po jego hitlerowskim salucie, był premier Izraela Benjamin Netanjahu. Miesiąc temu Izrael był gospodarzem tzw. „Konferencji na temat Zwalczania Antysemityzmu” i zaprosił tak prawicowych ekstremistów, że nawet zagorzali zwolennicy Izraela, Felix Klein i Volker Beck, musieli odwołać swój udział.
Dziś nie chodzi o „prawo Izraela do istnienia”. Kraj ten dysponuje jedną z najpotężniejszych armii na świecie i obecnie nie ma żadnych wrogów, którzy mogliby zagrozić jego istnieniu.
Debata wielokrotnie dotyczyła „prawa Izraela do istnienia” – co oznacza jego istnienie jako państwa w przeważającej mierze żydowskiego. Jak ważne jest Twoim zdaniem to pojęcie? Kładzie nacisk na ochronę życia żydowskiego, ale przesłania debatę na temat państwa wielonarodowego lub idei konfederacji.
Muszę się z tobą nie zgodzić. Dziś nie chodzi o „prawo Izraela do istnienia”. Izrael istnieje i jest silniejszy niż kiedykolwiek. Kraj ten dysponuje jedną z najpotężniejszych armii na świecie i obecnie nie ma żadnych wrogów, którzy mogliby zagrozić jego istnieniu. Chodzi więc o coś zasadniczo innego – mianowicie o prawo Izraela do aneksji, okupacji, zabijania i łamania prawa międzynarodowego. Jednak prawo Palestyńczyków do istnienia jest dziś bardzo realnie zagrożone. Grozi im śmierć lub przesiedlenie, żyją pod okupacją i apartheidem, a teraz cierpią z powodu ludobójstwa. Deklaracja Jerozolimska pozwala nam otwarcie dyskutować o tych pilnych kwestiach. JDA gwarantuje również pełne prawa indywidualne i zbiorowe Żydów w Izraelu. Nie wyklucza to jednak jednocześnie możliwości zastanowienia się nad rozwiązaniami konfliktów – także tych, które wymagałyby od Izraela gruntownej zmiany. Na przykład utworzenie jednego państwa dla wszystkich ludzi między Jordanią a Morzem Śródziemnym lub konfederacji palestyńsko-izraelskiej. Ta debata jest dziś ważniejsza niż kiedykolwiek. W przeciwieństwie do definicji IHRA, JDA nie kryminalizuje tych propozycji jako antysemickich.
Na początku ostro skrytykował Pan sposób prowadzenia przez Izrael wojny w Strefie Gazy. Tymczasem trwa otwarta debata na temat wydalenia Palestyńczyków. Jaki jest sens tego wszystkiego?
Opierając się na definicji ONZ z 1948 r., uważam, że w Strefie Gazy dochodzi do ludobójstwa. Coraz większe jest również poparcie wśród historyków i ekspertów prawnych w tej kwestii. Premier Izraela oraz inni wybitni urzędnicy rządowi nie raz oświadczyli, że ich celem jest uczynienie Strefy Gazy niezamieszkaną i wydalenie jak największej liczby Palestyńczyków. Trump poparł to swoim „Planem Riviery”. Niestety, Niemcy pozwalają na te zbrodnie, jednocześnie głosząc „Nigdy więcej”.
W ostatnich latach Izrael zacieśnił więzi z fundamentalistycznymi despotami z Zatoki Perskiej. Nic z tego nie wydaje się być problemem religijnym.
Nie jestem ekspertem od Bliskiego Wschodu, ale Arabia Saudyjska najwyraźniej porzuciła pomysł normalizacji stosunków z Izraelem. Dla Stanów Zjednoczonych normalizacja nie wydaje się już być warunkiem koniecznym do prowadzenia udanych interesów z państwami Zatoki Perskiej. Z drugiej strony wiele krajów arabskich, a szczególnie państwa Zatoki Perskiej, po raz kolejny zdradziły Palestyńczyków. Trudno przewidzieć, dokąd to wszystko doprowadzi.
Jako badacz i historyk Holokaustu poświęcił Pan całe życie na badanie niemieckich zbrodni przeciwko narodowi żydowskiemu. Jaki wniosek z tego Pan wyciąga i co należy podkreślić w niemieckiej debacie?
Naprawdę nie trzeba być ekspertem od Holokaustu, żeby wiedzieć, co należy dziś powiedzieć: „Zatrzymajcie tę masakrę!” Zatrzymajmy głód dzieci! Zatrzymajmy ludobójstwo! Tylko wczoraj w Strefie Gazy zginęło co najmniej 143 Palestyńczyków. Są to proste ludzkie nakazy, które należy uznać za gwarantowane. Chcę jednak udzielić dwóch odpowiedzi. Po pierwsze, po 1945 r. ustanowiono międzynarodowy system prawny, który miał zapobiegać tego typu okrucieństwom. Oczekuję, że Niemcy nie poprą Izraela i USA Donalda Trumpa w całkowitym zniszczeniu tego systemu. To hańba, że kanclerz Merz oświadczył, iż znajdzie sposób, aby zaprosić premiera Izraela Netanjahu do Berlina, pomimo nakazu aresztowania wydanego przez ISGH. Niemcy podpisały Statut Rzymski i muszą aresztować Netanjahu. Dla mnie zachowanie rządu federalnego jest niezrozumiałe. Moja druga odpowiedź dotyczy świadków. Jednym z nakazów moralnych wynikających z badań nad Holokaustem jest konieczność słuchania ofiar. Jest to powszechny obowiązek moralny. Musimy wysłuchać palestyńskich doniesień z Gazy, musimy przyjrzeć się przerażającym obrazom i zareagować na nie. Stanowisko Palestyńczyków powinno w końcu stać się integralną częścią debaty publicznej.
nd-aktuell